Ale Sajgon, czyli jak ujść z życiem w motocyklowym szaleństwie w HCMC

Uwielbiam powroty po latach do miejsc, które zauroczyły mnie w przeszłości. Pierwszy raz odwiedziłam Sajgon w 2010 r. z moją siostrą i od razu czułam, że przepadam za tą chaotyczną i pełną energii metropolią. Tym bardziej nie mogłam doczekać się powrotu do HCMC w tym roku. Ciekawa byłam jak zmieniło się miasto i czy w ogóle je rozpoznam po tak długim okresie rozłąki. Oczywiście wiele miejsc wygląda teraz zupełnie inaczej, co jest zrozumiałe biorąc pod uwagę, jak dynamicznie rozwija się Wietnam, ale jedno z pewnością nie uległo zmianie: szaleńczy, przyprawiający o mdłości i palpitacje serca, ruch uliczny.

Śmiem twierdzić, że jeśli ktoś jest w stanie poruszać się motocyklem po ulicach Sajgonu, to prawdopodobnie będzie również w stanie pilotować statek kosmiczny lawirując w deszczu meteorytów. Jak łatwo się domyślić, wyzwaniem jest nie tylko sama jazda, ale również występowanie w obarczonej nie mniejszym ryzykiem roli pieszego. Przekraczanie ulicy w Sajgonie to istny koszmar. Aby móc łatwiej uporać się z tym karkołomnym zadaniem przydałoby się mieć kilka dodatkowych par oczu porozmieszczanych dookoła głowy, zwłaszcza że motocykle nierzadko pojawiają się nawet na chodniku. Zaś soundtrackiem Sajgonu, który towarzyszy nam od świtu do nocy i bynajmniej nie działa kojąco na nasze skołatane nerwy, jest kakofonia dźwięków produkowanych przez motocykle i ich właścicieli. Najbardziej wybijają się odgłosy silnika, głośne trąbienie oraz pokrzykiwania.

Cholon, Sajgon

Moja technika przekraczania ulicy w Sajgonie wygląda następująco:

  1. Staję przy krawężniku i przez dłuższą chwilę zbieram się na odwagę, po czym zaczynam rozglądać się bezradnie to w lewo to w prawo w oczekiwaniu na korzystny moment, który rzecz jasna nigdy nie nastanie.
  2. Rozglądam się ponownie, tym razem starając się przybrać minę kompletnej sieroty (a nuż ktoś się zlituje i przeprowadzi przez ten potok).
  3. Wreszcie obok pojawia się pieszy Wietnamczyk, który ze zblazowaną miną wkracza na ulicę, a ja podążam za nim jak za aniołem stróżem, uważając by sznur motocykli nie rozdzielił nas, bo wtedy utknę pośrodku.

Jeśli zdarzy mi się przekraczać ulicę bez Wietnamczyka u boku, to od razu czuję jak napinają mi się wszystkie mięśnie, jakby w oczekiwaniu na uderzenie, które ma lada moment nastąpić. Kierowcy są jednak przyzwyczajeni do wymijania ruchomego obiektu, o ile rzecz jasna ów obiekt zachowuje się w sposób przewidywalny i jednostajnym krokiem zmierza do przeciwległego brzegu. Gorzej jeśli zacznie panikować pośrodku jezdni i jego intencje staną się dla rozpędzonych motocyklistów nieprzejrzyste.

Sajgon

Z odczytywaniem intencji kierowców też nie jest tak łatwo i czasami nie jestem pewna, czy dany motocyklista zamierza przejechać przede mną i w związku z tym powinnam zwolnić, czy też chce śmignąć tuż za moimi plecami, a wtedy powinnam przyspieszyć kroku. Sami Wietnamczycy spoza Sajgonu też potrzebują treningu i nawet nasz kolega z centralnego Wietnamu opowiadał, że kiedy przyjechał na studia do HCMC, musiał tak jak wszyscy przyzwyczaić się do panujących tu zasad (czy też raczej ich braku).

Lecz motocyklowa kultura Sajgonu nie sprowadza się jedynie do akrobacji na naszym jednośladzie. Mam wrażenie, że w tym mieście motocykle są wielofunkcyjne. Można na nich rozsiąść się wygodnie i spędzać wspólnie czas ze znajomymi, zjeść szybki lunch, poczytać gazetę albo nawet uciąć sobie poobiednią drzemkę. Co kto woli, bo przecież wolnoć Tomku na swoim motorku.

Motocyklista w Sajgonie

Mimo wszystko udało mi się jakoś ujść z życiem i dlatego postaram się w najbliższych dniach opowiedzieć Wam trochę ciekawych rzeczy o Sajgonie, miejscach wartych uwagi, smacznym jedzeniu i niesamowitej energii, którą ma to miasto. Zapnijcie pasy i weźcie głęboki oddech: pojutrze ruszamy na eksplorację Sajgonu.

Obraz główny pochodzi z zasobów Wikimedia (Ngô Trung / CC BY-SA 3.0), pozostałe są moje.

2 myśli na temat “Ale Sajgon, czyli jak ujść z życiem w motocyklowym szaleństwie w HCMC

Dodaj własny

  1. Sajgon! Moje ulubione miasto w Wietnamie! Hanoi przy HCMC zdecydowanie wymieka. Pamietam co nieco na temat ruchu ulicznego w tym miescie 😀 Wyobraz sobie, ze w duzych miastach w Indiach jest jeszcze gorzej pod tym wzgledem. Dopiero po 10 dniach pobytu w Indiach zorientowalam sie, ze obowiazuje tam ruch lewostronny 😀

    Polubienie

    1. Właśnie ta myśl, że są miejsca gdzie ruch uliczny jest jeszcze gorszy, przyszła mi do głowy kiedy byliśmy w Sajgonie. Tego sobie kompletnie nie wyobrażam. 🙂 W piątek ukaże się bardziej szczegółowa relacja z tego miasta, więc zajrzyj koniecznie. 🙂

      Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Website Powered by WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: