Zamieszkały przez chińską mniejszość, położony w Dystrykcie 5 Sajgonu Cholon, uznawany jest za największe powierzchniowo Chinatown na świecie. Wietnamska nazwa oznacza „wielki” (lớn) „targ” (chợ), natomiast pierwotna chińska nazwa 堤岸, która jest używana do dziś, może być tłumaczona jako „wał” i pochodzi od wysokich nasypów, zbudowanych przez tutejszą ludność broniącą się przed najeźdźcami. W momencie powstania Cholon położony był w odległości kilkunastu kilometrów od Sajgonu, ale do początku lat 30 XX w. rozrósł się sięgając aż do przedmieść miasta.
Osada powstała w 1778 r., kiedy chińska mniejszość schroniła się na terenach dzisiejszego Cholonu przed bojownikami antymandaryńskiej rewolty chłopskiej Tây Sơn, w czasie której likwidowano istniejące majątki ziemskie dzieląc je pomiędzy chłopów. Uciekinierzy zmuszeni byli dwukrotnie odbudowywać miasteczko, tracąc w wyniku pogromów nawet 70% ludności, która nie zdążyła ewakuować się łodziami. Ci, którzy ocaleli zadomowili się tu na dobre rozpoczynając handel chińskimi towarami. W czasie wojny wietnamskiej Cholon funkcjonował jako czarny rynek, na którym amerykańscy żołnierze i dezerterzy obracali bronią.

Wzniesiona w XIX z inicjatywy przybyszów z Fujianu pagoda Quan Âm poświęcona jest bogini miłosierdzia Guanyin, będącej chińskim odpowiednikiem indyjskiego bodhisattwy Awalokiteśwary. Kompleks świątyni rozciąga się po obydwu bokach ulicy Lao Tu – po jednej stronie znajduje się sama pagoda, a po drugiej ogródek ze stawem i taoistycznymi scenkami przedstawionymi na otaczającym go murze. Obecność taoistycznych elementów w chińskiej świątyni buddyjskiej nie dziwi, bo zazwyczaj można zaobserwować w nich współistnienie różnych form kultu. W głównym kompleksie oprócz posągu Guanyin umieszczono statuę Mazu, fujiańskiej bogini wywodzącej się z ludowych wierzeń, oraz Nefrytowego Cesarza, najwyższego boga w tradycyjnej chińskiej mitologii. Świątynia jest popularna zarówno wśród chińskich, jak i wietnamskich buddystów.

To właśnie tutaj, w pobliżu pagody Quan Âm, amerykański fotograf Eddie Adams uchwycił obiektywem moment, w którym komendant policji gen. Nguyễn Ngọc Loan dokonuje egzekucji więźnia walczącego w szeregach Wietkongu (Nguyễn Văn Lém), w decydującej fazie wojny wietnamskiej. Zdjęcie zostało wyróżnione w 1969 r. Nagrodą Pulitzera oraz World Press Photo.

Świątynia Thiên Hậu została zbudowana w XVIII w. przez kantońską społeczność w Sajgonie ku czci bogini Mazu. Nazwa pagody w języku wietnamskim jest transkrypcją chińskiego przydomka bogini – królowa niebios. Na szczególną uwagę zasługuje przepiękny dach udekorowany porcelanowymi figurkami przedstawiającymi sceny z chińskich legend. 23 dnia trzeciego miesiąca wietnamskiego kalendarza lunarnego wyrusza stąd uroczysta procesja, w czasie której figura Mazu jest obnoszona po całej dzielnicy. W świątyni znajduje się również ogromny dzwon z początku XIX w., który rozbrzmiewa, kiedy jest składana jakaś większa ofiara na rzecz świątyni.


Pagoda Tam San Hoi Quan powstała w hołdzie Me Sanh (bogini płodności) w XIX w. dzięki zaangażowaniu fujiańskich imigrantów. Większość z oryginalnych bogatych zdobień świątyni zachowała się do naszych czasów w niezmienionym kształcie. Pagoda cieszy się szczególną popularnością wśród młodych kobiet, które przychodzą tu modlić się o potomstwo.

Kolejna pagoda świadcząca o aktywności społeczności fujiańskiej w Sajgonie. Poświęcona jest Ong Bon – strażnikowi szczęścia i bogactwa. Aby zapewnić sobie przychylność bóstwa wierni palą fałszywe pieniądze w świątynnym piecu.


Oprócz świątyń buddyjskich na uwagę zasługuje kościół Cha Tam zbudowany na przełomie XVIII i XIX w. z inicjatywy Franciszka Ksawerego Tam Assou, wikariusza apostolskiego chińskiego pochodzenia. Parafia pod wezwaniem św. Franciszka Ksawerego, imiennika jej założyciela, pozostaje nadal dość aktywna, zrzeszając kilka tysięcy wiernych wietnamskiego i chińskiego pochodzenia, a msze odprawiane są codziennie.
Niestety każda opowieść o tym kościele musi również nawiązywać do tragicznej historii, której świątynia była tłem. 2 listopada 1963 r. prezydent Wietnamu Południowego Ngo Dinh Diem wraz ze swoim bratem Ngo Dinh Nhu schronili się w tym kościele po ucieczce sekretnymi tunelami z Pałacu Prezydenckiego w czasie próby zamachu stanu. Po bezskutecznej próbie kontaktu z lojalnymi wobec siebie oficerami, zgodzili się na bezwarunkową kapitulację i wyjawili miejsce swojej kryjówki. Puczyści wysłali natychmiast uzbrojony wóz do kościoła i uciekinierzy zostali aresztowani. Jednak zanim pojazd dotarł do centrum miasta żołnierze zabili obydwu strzelając do nich wielokrotnie, a następnie dźgając ich ciała nożem. Kiedy rozeszła się wieść o śmierci powszechnie znienawidzonego prezydenta, cały Sajgon eksplodował z radości. Więźniowie polityczni, z których wielu było poddawanych torturom, zostali uwolnieni. Otwarto ponownie kluby nocne, które wcześniej zamknięto z powodu konserwatywnych przekonań religijnych katolickiego prezydenta, nieustannie tępiącego buddyzm w kraju. Niektórzy zwolennicy teorii spiskowych spekulowali nawet, że przeprowadzony trzy tygodnie później zamach na prezydenta Kennedy’ego został zaaranżowany przez żądną odwetu rodzinę Diema, która chciała aby administracja amerykańskiego prezydenta zapłaciła za wsparcie udzielone puczystom.
Lecz samo zwiedzenie świątyń w Cholonie to za mało, żeby poczuć swoistą atmosferę tej dzielnicy. Warto jeszcze powłóczyć się po prostu tam gdzie nas nogi poniosą, podziwiając nieco może zaniedbaną, ale nadal urokliwą architekturę kolonialną.

Kobiety pewnie nie będą mogły się powstrzymać przed zapuszczeniem żurawia do jednego z licznych sklepów z przepięknymi tkaninami, z których słynie Cholon. Obiecałam sobie, że jeśli kiedyś uda mi się przyjechać do Sajgonu na kilka dni dłużej niż tym razem, to wyjadę stąd z sukienką. 🙂
Ulice Cholonu tętnią życiem. Warto poobserwować mieszkańców oddających się swoim codziennym sprawom. Może uda nam się zauważyć niektóre z osobliwości kulturowych wyróżniających tutejszą społeczność.


Ci państwo prowadzą mały uliczny zakład pieczątkarski z ręcznie robionymi stemplami. To niecodzienny widok, ponieważ w Wietnamie raczej nie posługuje się własnymi, imiennymi stemplami podpisując dokumenty. Były one natomiast w użyciu w tradycyjnej kulturze chińskiej, a w Tajwanie funkcjonują do dziś. Ciekawe, do czego wykorzystują je tutejsi mieszkańcy?
Za to ruch uliczny i nieustający warkot silników motocyklowych nie pozwoli nam zapomnieć ani na chwilę, że mimo całej odmienności Cholonu nadal jesteśmy w Sajgonie. Gratulacje dla koguta za śmiałe przekraczanie ulicy. Czyżby spieszył się na rosół? 😉
Dla tych, którzy w podróży nie zaniedbują dopieszczania swoich kubków smakowych, Cholon jest obowiązkowym miejscem do odwiedzenia. Znajdziecie tu całe mnóstwo świetnych chińskich, ale i wietnamskich knajpek oraz uliczne jedzenie na najwyższym poziomie.
A jeśli już jesteśmy przy temacie jedzenia, to muszę opowiedzieć Wam o nieokrzesanych cudzoziemcach, którzy nie potrafią się odpowiednio zachować nawet w ulicznej jadłodajni. Tymi cudzoziemcami o barbarzyńskich manierach jestem ja z mężem. 🙂 Do sajgonek podano nam tu dwa sosy – żółty z kawałkami warzyw w indywidualnych miseczkach oraz ostry sos chili w osobnym naczyniu. Zdecydowanie bardziej posmakował mi ten drugi, więc maczałam moje ruloniki bezpośrednio w nim. Po kilku minutach podszedł do nas chłopiec, który zabrał miseczkę z sosem chili do sąsiedniego stolika. Okazało się, że to wspólna porcja sosu dla wszystkich gości lokalu, co sugeruje też obecność łyżeczki, którą należy nałożyć odrobinę tego ostrego dodatku do indywidualnej miseczki z żółtym sosem. Zamarłam zastanawiając się w popłochu ile osób było świadkiem mojego wybryku. Prawdopodobnie wszyscy obecni, ponieważ cudzoziemców obserwuje się tu często z uwagą, a w dodatku siedzieliśmy przy stoliku złączonym z kilkoma innymi, które bynajmniej nie były puste. I jak tu się dziwić, że niektórzy uważają potem, że cudzoziemcy są obrzydliwi? 😉
Pamietam te dzielnice! To najfajniesze China town w jakim bylam.Bardzo zaciekawila mnie historia z 1963. Powiem szczerze, ze nie wiedzialam o tym. W Chinach tez zawsze znajdziesz naczynko (dla wszystkich) z sosem chili, wiec jak przyjedziesz mnie odwiedzic to bedziesz juz wiedziala jak jesc 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bardzo bym chciała wrócić jeszcze do Sajgonu. Uwielbiam to miasto i jedyne co mi się tam nie podoba to ruch uliczny. A Cholon to i moja ulubiona dzielnica. Boję się, że w Chinach też znajdę niejedną okazję do popełnienia gafy. 😀
PolubieniePolubienie