Z nurtem Mekongu w Cần Thơ

Delta Mekongu nazywana jest często miską ryżową Wietnamu i słusznie, bo około połowa całej produkcji rolnej kraju pochodzi z tego żyznego, pokrytego polami ryżowymi regionu. Przygodę z deltą rozpoczynamy w Cần Thơ, które jest ciekawym i w moim odczuciu dość przyjemnym miastem, wartym przynajmniej kilkugodzinnego spaceru. Za to prawdziwym magnesem, który przyciąga tu rzesze turystów jest łatwy dostęp do Mekongu i popularnych targów pływających jak Cai Rang czy Phong Dien, dzięki stosunkowo rozwiniętej infrastrukturze turystycznej.

Dach nad głową znaleźliśmy w hostelu o osobliwie brzmiącej nazwie Ivory Bamboo Orchard Resort. Ośrodek położony jest dość daleko od dworca i centrum miasta, więc dostaliśmy się do niego taksówką (ok. 110.000 vnd), ale na miejscu okazało się, że taka peryferyjna lokalizacja jest raczej zaletą, a nie wadą. Odpoczynek w rozkosznym ogródku tego malutkiego, rodzinnego „resortu” był najlepszą terapią na skołatane nerwy po straceńczej jeździe autobusem z Sajgonu do Cần Thơ.

Świt w delcie Mekongu
Miałam wrażenie, że trochę tu jak w filmie Coppoli…
Delta Mekongu o poranku
Ale dopiero w pełnym świetle poranka docenia się sielski urok tego miejsca.

Właściciele są niezwykle sympatyczni, a ceny dodatkowych atrakcji (mam tu na myśli głównie różnego rodzaju ekskursje), na które nastawia się większość turystów, są bardzo rozsądne w porównaniu z tymi, które zaproponowano nam w innych miejscach. Warto skusić się również na pyszną kolację przygotowywaną ze świeżych, lokalnych i sezonowych składników.

Kolacja w delcie Mekongu
Tofu w sosie ananasowo-sojowym, zupa dyniowa z krewetkami, bakłażan, trukwa z pieprzem, pulpeciki rybne z sałatką i wielka porcja niewidocznych na zdjęciu owoców w cenie 100.000 vnd za dwie osoby.

Następnego dnia skoro świt wyruszyliśmy z przystani przy naszym hostelu w rejs łodzią, który trwa około trzy godziny i kosztuje 100.000 vnd od osoby przy 4-osobowej grupie. Myślałam, że za tak niską cenę będziemy raczej wsadzeni do pływającego odpowiednika boeinga 747 (podobno często pakuje się tu turystów do naprawdę dużych statków), a tu niespodzianka: nasza wycieczka liczyła zaledwie sześć osób (włączając nas), co bardzo chwali się organizatorom.

Delta Mekongu

Widoki były piękne, szkoda tylko, że kilkakrotnie musieliśmy zatrzymywać się, żeby nasz opiekun mógł wyplątać plastikową reklamówkę, którą złapały obracające się w wodzie śmigła silnika. Przy okazji nie mogę nie wspomnieć o problemie zaśmiecania Mekongu. Ludzie żyją tu na rzece i dzięki niej, integrują ją w każdym aspekcie swojej codzienności – rzeka daje pracę i karmi. Niestety, funkcjonuje również jako wygodne wysypisko śmieci, do którego wyrzuca się bez namysłu co popadnie. Aż strach pomyśleć o biednych rybach. Gollum płynący na kłodzie za naszą łodzią udławiłby się pewnie kawałkiem plastiku. Czar wietnamskiej Anduiny trochę jakby prysł.

Targ Cai Rang, delta Mekongu
Najbardziej znanym z pływających targów w okolicach jest Cai Rang, położony o zaledwie 6 km od Cần Thơ. Najwygodniej dotrzeć tu drogą wodną, koniecznie przed 7 rano.
Targ Cai Rang, delta Mekongu
Każdy z targów w delcie ma swoją specyfikę, ten specjalizuje się w handlu hurtowym produktami rolnymi.
Targ Cai Rang, delta Mekongu
Ananasowy zawrót głowy
Targ Cai Rang, delta Mekongu
Arbuzowe szaleństwo
Targ Cai Rang, delta Mekongu
Smoczy owoc w obfitości
Targ Cai Rang, delta Mekongu
System oznaczania dostępnych produktów jest dość ciekawy – trzeba je po prostu wywiesić na tyczce w widocznym miejscu, a wtedy z daleka wiadomo, czym handlujemy.
Targ Cai Rang, delta Mekongu
Nie mogło zabraknąć bánh mì, w sam raz odpowiednie na śniadanie.
Targ Cai Rang, delta Mekongu
Do bánh mì dobrze jest się napić kawki. Pływająca kawiarnia w pełni wyposażona we wszystko co konieczne do zaparzenia tego aromatycznego trunku.
Targ Cai Rang, delta Mekongu
Asortyment tego pływającego zieleniaka przypominał mi trochę popularne w Polsce sklepiki osiedlowe.

Targ Cai Rang, delta Mekongu

Obowiązkowy punkt większości wycieczek po Mekongu stanowi wizyta w „fabryce” cukierków kokosowych, przypominających w smaku nasze poczciwe krówki. Fabryka jest w rzeczywistości raczej manufakturą, ale dość komercyjną i nastawioną na turystów. Nie przepadam za taką masową turystyką, ale uwierzcie mi: boski nektar i ambrozja nie mogą smakować lepiej niż te małe cukiereczki zawinięte w papier ryżowy. To doznanie sprawi, że szybko zapomnicie o minusach turystycznej machiny, która na delcie Mekongu pracuje pełną parą. Ja jestem od nich absolutnie uzależniona i nawet nie zamierzam przyznawać się, ile opakowań przywieźliśmy ze sobą z powrotem do Tajwanu (to byłoby dość kompromitujące).

Coconut candy, delta Mekongu

W tej samej fabryce wytwarza się makaron ryżowy. Na zdjęciu suszące się arkusze papieru ryżowego, które zostaną następnie pocięte na cienkie niteczki przy użyciu specjalnej maszyny. W wielu wsiach w regionie rozkłada się schnący papier ryżowy w pobliżu trawy cytrynowej, która ma odstraszać nieproszonych gości – węże i komary.

Papier ryżowy, delta Mekongu

Nie planowaliśmy zakupów w fabryce, więc wybraliśmy się na poszukiwanie czegoś jadalnego i już po chwili znaleźliśmy odpowiednie miejsce na wietnamskie śniadanie mistrzów – bún thịt. Mój mąż powiedział, że lepszego śniadania nigdy nie jadł – nie wiem czy nie powinnam się za takie słowa obrazić. 😉

bún thịt

Jedna myśl na temat “Z nurtem Mekongu w Cần Thơ

Dodaj własny

  1. Piekne widoki. Delka Mekongu to moje ulubione miejsce w Wietnamie. Pomysl z tyczka jest rewelacyjny. Pamietam jakie wrazenie wywarla na mnie pomyslowosc Wietnamczykow 🙂

    Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Website Powered by WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: