Długo zastanawiałam się, jakie miejsce pokazać Wam w czasie naszej pierwszej tajwańskiej podróży. Ostatecznie zdecydowałam się na Jiufen i chyba nie żałuję – to miejsce, które jak dotąd najbardziej spodobało mi się w Tajwanie. Miasteczko leży w Nowym Tajpeju obejmującym pierścieniem tajwańską stolicę. Można dostać się tu regularnie kursującym transportem publicznym, choć od momentu złapania odpowiedniego autobusu do postawienia stopy w Jiufenie jesteśmy jeszcze daleko – musimy teraz wytrzymać prawie godzinę w naszym wehikule lawirującym nad przepaściami na krętej drodze pnącej się wzwyż aż do celu naszej podróży. Ci, którzy pragną bardziej emocjonujących widoków za oknem powinni usiąść po lewej stronie autobusu. 😉
Dla fanów japońskiego reżysera filmów anime Hayao Miyazakiego oraz wszystkich innych wielbicieli dobrego kina Jiufen kojarzy się jednoznacznie: jako miejsce, które stało się inspiracją dla stworzenia krainy bogów w nagrodzonym Oskarem kultowym filmie Spirited Away. Z kolei dla nieposkromionych łasuchów Jiufen jest istnym rajem, a po emocjonującej jeździe autobusem, ciesząc się że nadal żyjemy, z pewnością docenimy smak tutejszych rarytasów jeszcze bardziej. Właśnie te dwa elementy: jedzenie i film Miyazakiego staną się motywem przewodnim naszego spaceru po Jiufenie.
Zanim jednak wyruszymy śladami Chihiro i aromatów kuszących nasze nozdrza, muszę opowiedzieć Wam w dwóch słowach o historii Jiufenu. Zastanawiacie się, jak to jest w ogóle możliwe, że w tak trudno dostępnym miejscu powstało miasteczko? Zdziwiłabym się gdyby nie powstało, zważywszy że okoliczne wzgórza obfitowały w niezwykle cenny kruszec: złoto. To z tego powodu Jiufen jeszcze na długo przed pojawieniem się Japończyków stał się niezwykle popularny, a gorączka złota która ogarnęła poszukiwaczy trwała od 1893 do 1971 r., kiedy to tutejsze kopalnie złota zostały definitywnie zamknięte. W drugiej poł. XX w. Jiufen zaczął podupadać i bardziej przypominał miasteczko duchów niż realnie zamieszkałą miejscowość. Ta atmosfera pełnego melancholii opustoszenia widoczna na ulicach Jiufenu zainspirowała Hou Hsiao-Hsien do nakręcenia tu w 1989 jednego z najlepszych tajwańskich filmów wszech czasów – City of Sadness (Miasto Smutku).

Również w Spirited Away złoto odgrywa ważną rolę: staje się ono „walutą” używaną przez Kaonashi, który potrafi je wyczarowywać z niczego i w nieprawdopodobnych ilościach, a dodatkowo tunele prowadzące do nieczynnych kopalni złota bardzo przypominają ten, przez który Chihiro przedostała się wraz z rodzicami do krainy bogów.
W Jiufenie, podobnie jak w wielu innych miejscach na wyspie, zachowało się sporo ciekawej japońskiej architektury, która wraz z nawiązaniami do filmu Miyazakiego przyciąga rzesze turystów z Kraju Kwitnacej Wiśni. Zresztą nie tylko Japończyków jest tu pełno. Jiufen już w latach 90 wyrósł na jedną z czołowych atrakcji północy Tajwanu, a kilka lat później po sukcesie filmu Spirited Away stał się obowiązkowym punktem programu dla wszystkich turystów odwiedzających tajwańską stolicę.

Historia Jiufenu, jego kopalnie złota oraz rozwój turystyki nie mają oczywiście nic wspólnego z filmową historią o dzielnej Chihiro, ale inspirację dla stworzenia wielu miejsc i postaci przedstawionych w filmie Miyazaki znalazł prawdopodobnie w Jiufenie. Nasz spacer rozpoczniemy w taki sam sposób jak bohaterka Spirited Away: wspinając się wciąż wyżej i wyżej. Jiufen jest zorientowany wertykalnie, a jego wąskie i kręte uliczki z niekończącymi się sekwencjami schodów pną się stromo po zboczu wzgórza – dokładnie tak jak w filmie.


Podążając najpopularniejszą z nich, tzw. Starą Uliczką, właściwie nie widzimy nieba nad naszymi głowami – jest tak wąsko i tłoczno, a budynki (wszystkie z daszkami chroniącymi przed słońcem i deszczem) stoją tak blisko do siebie przytulone, że nawet w południe światło słoneczne z trudem dociera do chodnika pod naszymi stopami.

Przedzierając się mozolnie przez tłum ludzi na Starej Uliczce dostrzegamy co jakiś czas w prześwicie między budynkami okoliczne szczyty porośnięte gęstymi lasami i ocean. Przystajemy wtedy zaskoczeni i pełni zachwytu przypominając sobie nieoczekiwanie o tym, o czym tak łatwo jest zapomnieć na tej tętniącej życiem i ruchliwej ulicy, a mianowicie jak zjawiskowo piękne są okolice Jiufenu.
Jeśli jednak otrzymacie kiedyś pocztówkę z Jiufenu, to najprawdopodobniej będzie ona przedstawiała ulicę Shuqi, czyli długą i stromą alejkę, na której liczbę schodów przewyższa chyba tyko liczba japońskich turystów, a herbaciarnie i sklepiki z pamiątkami albo wytworami rękodzielników zajmują dosłownie każdy centymetr przestrzeni po obydwu bokach.


Wiele budynków w Jiufenie przetrwało do naszych czasów w niezmienionym kształcie, odzwierciedlając wpływ Japończyków na kulturę i architekturę wyspy, ale najbardziej olśniewająca i przyciągająca oko jest zdecydowanie 100-letnia herbaciarnia Amei, która prawdopodobnie stała się dla Miyazakiego natchnieniem do stworzenia łaźni odwiedzanej przez bogów w Spirited Away. Z rzędami czerwonych latarni i łagodnym światłem padającym z okien nocą herbaciarnia łudząco przypomina łaźnię zarządzaną przez wiedźmę Yubabę. Wydawać by się mogło, że jedyna różnica to brak (widocznej) obecności duchów zażywających kąpieli. Miyazaki ponoć zaprzeczył jakoby miał wzorować się na jiufeńskiej herbaciarni, ale wiadomo jest, że odwiedził kiedyś to niezwykłe miasteczko, a nawet szkicował słynną herbaciarnię, co zresztą nie jest dziwne, bo magnetyczny urok Amei już wcześniej przyciągał wielu pisarzy, poetów i artystów szukających tam inspiracji. Nie muszę chyba dodawać, że jak to zwykle w takich miejscach bywa, ceny w menu są wprost proporcjonalne do popularności obiektu wśród turystów, więc za herbatę w Amei przyjdzie zapłacić ok. 300 TWD (prawie 40 PLN). Jeśli nie jesteście zagorzałymi fanami Miyazakiego, to lepiej chyba wybrać się do innego lokalu. Jiufen słynie z wysokiej kultury herbaty i świetnych herbaciarni, a wiele z nich oferuje równie piękny widok na Pacyfik jak stara herbaciarnia.

Lecz nie tylko wąskie uliczki, schody, lampiony i stare domy przenoszą nas do magicznego świata Chihiro. Przede wszystkim jedzenie i pasja do niego łączą obydwa te światy. Ulice Jiufenu obfitują w ginące w oparach gorących baozi jadłodajnie, małe klimatyczne restauracyjki z widokiem na ocean, budki z jedzeniem oferujące wszystkie możliwe rodzaje tajwańskich przysmaków od jajek gotowanych w herbacie po ciastka ananasowe. Można dostać zawrotu głowy patrząc na piętrzące się stosy jedzenia, chłonąc zapachy i dźwięki.
W Spirited Away jedzenie jest źródłem otuchy i pokrzepienia: magiczne ciastko przywraca do zdrowia Haku i Kaonashi, a Chihiro zostaje ostrzeżona, że musi jeść jedzenie należące do świata duchów, bo w przeciwnym razie zniknie. Zasada jest więc prosta: trzeba jeść jedzenie danego miejsca, żeby stać się jego częścią – czy to w krainie bogów, do której trafia Chihiro, czy w naszym Jiufenie. Sama atmosfera miejsc związanych z jedzeniem w filmie i w Jiufenie jest również dość podobna. W obydwu światach wszystko wygląda tak samo apetycznie, a ilość jedzenia widoczna na kadrach Spirited Away i ulicach Jiufenu przekonuje, że Miyazaki musiał faktycznie tu być uważnie przyglądając się symptomom gastronomicznej gorączki, która obecnie w Jiufenie jest zapewne jeszcze silniejsza od minionej gorączki złota.
To właśnie poprzez jedzenie i radosną jego celebrację świat Spirited Away ożywa na naszych oczach w tej małej górskiej miejscowości na przedmieściach Tajpeju. Należy jedynie zachować umiar w rozkoszowaniu się jiufeńskimi frykasami, żeby nie skończyć jak rodzice Chihiro, którzy zamienili się w świnie po łapczywym pochłonięciu stosów japońskich/tajwańskich przysmaków w bufecie przeznaczonym dla bogów. 😉
Widząc dzisiejszy Jiufen z jego niezwykłą aurą tajemniczości i pasją do jedzenia nie można oprzeć się wrażeniu, że te dwa światy z pozoru nie mające ze sobą nic wspólnego, są jednak niezwykle do siebie podobne. Mam nadzieję zabrać Was ponownie do Jiufenu w lecie i tym razem pokazać więcej apetycznego jedzenia oraz atmosferę nocnego miasteczka, która jeszcze bardziej przypomina świat, do którego trafiła Chihiro. A jeśli nie widzieliście jeszcze Spirited Away, to koniecznie nadróbcie do tego czasu zległości.
Jesli chodzi o potok turystow to Jiufen bardzo przypomina mi Qibao w Szanghaju. Chetnie bym sie wybrala do Jiufenu i poprobowala wszystkich lokalnych przysmakow 🙂
PolubieniePolubienie
A ja z chęcią bym Cię po Jiufenie oprowadziła. Jestem przekonana, że bardzo by Ci się spodobało (i posmakowało). 🙂
PolubieniePolubienie
Ciekawy wpis, po pobycie na Tajwanie mam teraz ochotę obejrzeć Spirited Away dla porównania tego, co widziałam. W sumie w Jiufen zachwyciło mnie wszystko oprócz właśnie tych małych, wąskich uliczek. Piszę o tym tutaj : http://whatisupdaria.pl/2018/02/jiufen-miedzy-oceanem-gorami/
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Fajnie, że każdy potrafi zupełnie inaczej spojrzeć na to samo miejsce. Może dlatego podróże są takie wyjątkowe? Każdy odkrywa w nich i wynosi coś zupełnie innego. 🙂 A film polecam do natychmiastowego nadrobienia! 😀
PolubieniePolubienie